W piątek 21 czerwca w tenczyńskim kościele odbyła się skromna, ale ważna uroczystość – odsłonięto oraz poświęcono tablicę upamiętniającą niezwykłe kobiety. Maria i Aleksandra Krzyżanowskie, ich kuzynka Zofia Janikowska – za to, że były Polkami w 1940 r. zostały wywiezione ze Lwowa, gdzie się urodziły – do Kazachstanu, następnie Uzbekistanu i zmuszone do ciężkiej pracy na rzecz Związku Radzieckiego.
Gdy gen. Władysław Anders w 1941 roku na terenie Związku Radzieckiego tworzył Armię Polską – do Jej szeregów zgłaszały się także dzieci i młodzież – często skrajnie wycieńczone, sieroty i półsieroty. Tych młodych ludzi – po odkarmieniu i wyleczeniu – należało kształcić. W 1942r. żołnierze i cywile, w tym dzieci uciekają ze Związku Radzieckiego na tereny obecnego Iranu. Tam dla młodych ludzi tworzone są szkoły. Maria Krzyżanowska zostaje kierowniczką jednej z tych szkół, a Aleksandra – nauczycielką biologii i przyrody. Śmiało można powiedzieć, że obie Panie matkowały swoim uczniom – często sierotom. Czym w tym okresie zajmowała się Zofia Janikowska – nie wiadomo. A gdzie przebywała i co robiła Janina Krzyżanowska – tego także jeszcze nie wiem. W 1944r. przeniesiono szkoły polskie do Libanu, a część dzieci rozjechała się po całym świecie. Np. 700 dzieci przyjęła Nowa Zelandia i tam też udała się z dziećmi Aleksandra Krzyżanowska.
Po II wojnie światowej, po rozwiązaniu szkół polskich, najpierw Maria, a w 1948 r. Aleksandra – przybyły do Tenczynka. A czemu nie wróciły do Lwowa? Bo Lwów i Ukraina stały się częścią ZSRR. A czemu przyjechały do Tenczynka – bo tutaj kierowniczką tenczyńskiej szkoły była ich rodzona siostra – zakonnica szarytka, o zakonnym imieniu Antonina Krzyżanowska. Kiedy do Tenczynka dotarła Janina – to także nie jest wiadome. Panie te mieszkały niedaleko szkoły – przy ulicy Szkolnej. Od wielu lat, gdy odwiedzam mieszkańców Tenczynka, zbierając materiały do moich książek, pytałam o panie Krzyżanowskie i prawie nic się o ich tenczyńskim życiu nie dowiedziałam. Liczyłam na listy – ponieważ korespondowały ze swoimi wychowankami rozsianymi po całym świecie. Ale listy uległy zniszczeniu w trakcie pożaru domu przy ul. Szkolnej 3.
Wspomnienia poświęcone osobie Marii i Aleksandry otrzymałam natomiast z … Nowej Zelandii – od. pani Dionizji Grodzik-Choroś oraz z Londynu. W 2018 r. dotarłam (po 4 latach starań) do p. Bronisława Szkuty – właściciela połowy domu, w którym w Tenczynku Panie mieszkały i od niego dostałam rzecz bezcenną – wspomnienia Marii Krzyżanowskiej spisane przez Tenczyniankę Czesławę Szkutę pod dyktando Pani Marii. Opisują one tułacze losy Marii, Aleksandry i ich starszej 60-letniej wtedy kuzynki Zofii – od aresztowania we Lwowie do momentu, gdy w Uzbekistanie znajduje je we wręcz cudowny sposób ich brat.
O tym, jak Maria i Aleksandra Krzyżanowskie szanowane i cenione były przez swoich wychowanków niech świadczy fakt, że w 1992 r. 120 osób uczestniczących w krakowskim Zjeździe dzieci Isfahanu i Libanu przyjechało do Tenczynka na grób swoich nauczycielek. Przybyli z różnych krajów świata i 13 maja 1992 r. odbył się powtórny pogrzeb Marii i Aleksandry, który stał się wielkim przeżyciem dla uczestników uroczystej mszy św. odprawionej przez ks. Krzysztofa Strzelczyka. W 2012 roku Koło Wychowanków szkół polskich w Isfahanie i Libanie przekazało ks. Salawie pieniądze na wykupienie miejsca pod ich grób. Wtedy też powstał nowy granitowy nagrobek. Wcześniej na grobie pań z rodziny Krzyżanowskich znajdował się duży dębowy krzyż z tablicą, który widoczny był z daleka. Obecny nagrobek dość trudno znaleźć i niewielu mieszkańców Tenczynka wie, że w Tenczynku dokonały żywota i zostały pochowane wielkie nauczycielki-matki dla setek polskich sierot, którym udało się uciec z nieludzkiej rosyjskiej ziemi.
Zawieszona w tenczyńskim kościele tablica upamiętniająca te skromne, a równocześnie wspaniałe kobiety, pozwoli zachować dla kolejnych pokoleń pamięć o ich poświęceniu dla drugiego człowieka. (Przemówienie p. Anny Łukasik)